Choć głównym bohaterem Wyspy Sobieszewskiej pozostaje przyroda, nie sposób pominąć kultury, która, niczym subtelny haft, spaja tutejszą społeczność. Od wczesnej wiosny aż po późną jesień kalendarz wydarzeń pęka w szwach, a każdy weekend przynosi inne zaproszenie: tu warsztaty ceramiki inspirowanej kształtami muszli, tam plener malarski, podczas którego studenci gdańskiej ASP rozciągają płótna wprost na plaży, by uczyć najmłodszych, jak uchwycić ruch fal kolorem ultramaryny. Największy rozgłos zyskuje jednak Festiwal Wisły i Bałtyku, cykl koncertów współczesnej muzyki jazzowej, która w naturalny sposób miesza się z szumem fal, tworząc unikalną, niemal medytacyjną ścieżkę dźwiękową. Scena staje na niewielkiej platformie tuż przy ujściu rzeki, a publiczność siada na drewnianych leżakach wprost na plaży; złoty piasek wnika między strony programów, a w przerwach artyści razem z widzami zbierają bursztyn, opowiadając o inspiracjach i improwizacji.
W sierpniu Wyspa zamienia się w wielką plenerową pracownię teatralną. Na leśnych polanach pojawiają się białe płótna namiotów i drewniane sceny, na których aktorzy z całego kraju przygotowują spektakle z pogranicza teatru cieni i instalacji artystycznych. Kurtyna rośnie z gałęzi sosen, a rekwizyty zbierane są rankiem na plaży: kawałki wyrzuconego drewna, sieci rybackie, czy kolorowe szkło wygładzone przez fale. Wieczorem migoczą na nich światła lamp naftowych i setki świec ustawionych w słoikach, tworząc bajkowy nastrój, który skutecznie zaciera granicę między widownią a sceną. Publiczność krąży między poszczególnymi kameralnymi punktami, wybierając, czy w danej chwili chce posłuchać improwizacji muzycznej inspirowanej odgłosami morza, czy może woli performance taneczny, w którym artyści zanurzają stopy w mokrym piasku, kreśląc na nim abstrakcyjne wzory, zmywane przez kolejne fale. Takie spotkanie sztuki z żywiołem sprawia, że każdy kolejny seans jest niepowtarzalny, zależny od kaprysów pogody i pory przypływu, co nadaje całości trudną do uchwycenia lekkość.
Zimą tempo nieco zwalnia, lecz wówczas do akcji wkraczają lokalne pensjonaty, które organizują tak zwane Kulturalne Weekendy. Pod wspólnym dachem spotykają się wtedy podróżnicy, pisarze, fotografowie i kucharze, zapraszając gości do wspólnego snucia opowieści przy kominku. W programie znajdują się pokazy filmów dokumentalnych o życiu fok, prelekcje na temat bursztynnictwa oraz warsztaty wypieku tradycyjnych kaszubskich ruchanek, które smakują najlepiej z domową konfiturą z rokitnika zbieranego na, wydawałoby się, jałowych wydmach. Całość kończy się zwykle nocnym spacerem z przewodnikiem-gwiazdoznawcą, który tłumaczy, jak rozpoznać konstelacje nad zimowym Bałtykiem i dlaczego światło miasta nie przesłania ich tutaj tak mocno jak w Trójmieście. Dzięki temu nawet w najchłodniejsze miesiące Wyspa zachowuje atmosferę kreatywnej wymiany energii, udowadniając, że kultura nie musi mieć betonowych ścian – wystarczy szerokie niebo i otwarte umysły.