Przyroda Wyspy Sobieszewskiej

Rezerwat Ptasi Raj zajmuje rozległy obszar lagun i piaszczystych łach, których rytm wyznaczają przypływy Zatoki Gdańskiej i zmienne nastroje Wisły. Już przy pierwszych krokach na specjalnie przygotowanych pomostach słychać kakofonię: świergot brodźców, gardłowy rechot żab i cichy szelest trzcin, które falują niczym jedwabny dywan, dając schronienie setkom gatunków owadów. W środku rezerwatu ustawiono drewniane czatownie, dzięki którym nawet początkujący obserwator przyrody może poczuć się jak reporter National Geographic, gdy przez wąską szczelinę dostrzeże polującego bąka lub kolorowe zimorodki nurkujące po srebrne uklejki. Każda pora roku maluje tu inną akwarelę: wiosną powietrze wypełniają klucze gęsi tundrowych, latem trzciny drżą od aktywności brzęczących ważek, a jesienią niebo przecinają strzały kormoranów śpieszących na zimowiska. Co ciekawe, rezerwat to nie tylko ostoja ptaków, lecz także miejsce, w którym przyroda pokazuje siłę procesów akumulacji piasku, bo kształt brzegu zmienia się tu niemal z roku na rok, tworząc coraz to nowe wysepki i sekwencje mielizn. Spacerując tędy, trudno oprzeć się wrażeniu, że ma się do czynienia z żywą lekcją geografii, która nieustannie pisze nowe rozdziały.

Kilkanaście kilometrów dalej, u ujścia Przekopu Wisły, rozciąga się drugi klejnot przyrodniczy Wyspy – rezerwat Mewia Łacha. Choć nazwa sugeruje dominację mew, prawdziwą gwiazdą tego miejsca są foki szare, które upodobały sobie piaszczyste łachy na środku nurtu. Z drewnianej platformy widokowej można obserwować, jak wylegują się niczym pluszowe zabawki, co chwila podnosząc łeb i spoglądając w stronę turystów, jakby sprawdzały, czy nie zakłócają spokoju. To tutaj dzieci po raz pierwszy rozumieją, że Bałtyk to nie tylko sinawa przestrzeń za horyzontem, lecz także dom dla unikalnych ssaków morskich, które jeszcze kilka dekad temu były w regionie rzadkością. Latem rezerwat tętni życiem także w powietrzu: nad głowami wirują rybitwy czubate, zwane ptasimi pilotami, które syrena statku potrafi skłonić do niesamowitych akrobacji. Zimą natomiast białe róże lodu zbierają się na brzegu Martwej Wisły, tworząc spektakularne kry, które słońce zamienia w kryształową krainę. Najlepszym dowodem na ogromną bioróżnorodność tego miejsca jest fakt, że tutejszy przewodnik terenowy co roku uzupełnia listę obserwowanych gatunków o kolejne rekordy.

Sercem obu rezerwatów są wydmy, których biała skóra iskrzy się w południowym słońcu niczym puder muszli. To na ich zboczach rosną karłowate sosny o powykręcanych pniach, wyglądające, jakby ktoś celebrując północny wiatr, specjalnie nadał im fantazyjne kształty. Pomiędzy drzewami pojawia się mikołajek nadmorski, delikatny jak porcelanowa rzeźba, a zaraz obok niego pachnie macierzanka piaskowa, przywołując wspomnienia letnich herbat. Wieczorami, gdy ląd stygnie szybciej niż morze, z wydm podnosi się lekka mgiełka, nadająca całemu krajobrazowi tajemniczości. Wtedy wystarczy usiąść na drewnianej ławce i wsłuchać się w równomierne uderzenia Bałtyku, bo to najlepszy rytm do układania własnych marzeń. Niewiele miejsc w Polsce oferuje taką możliwość obcowania z dziką przyrodą, pozostając jednocześnie w zasięgu miejskiej komunikacji. To połączenie sprawia, że weekendowy wypad z centrum Gdańska zamienia się w egzotyczną ekspedycję, która może rozpocząć się w porannym korku, a zakończyć wieczornym koncertem świerszczy na brzegu Zatoki. I właśnie dlatego, gdy raz staniesz na szczycie wydmy i spojrzysz na ruchome piaski świecące biało pod księżycem, poczujesz, że powrót będzie tylko kwestią czasu.